Wielki Tydzień to czas wyjątkowy w naszej kulturze. Wraz z jego wymiarem chrześcijańskim, historią odkupienia i zbawienia przez cierpienie i śmierć Jezusa, w naszym regionie wykształciły się specyficzne zwyczaje i obrządki, które podkreślały często ludowy charakter, stając się symbolem przenikania wierzeń pogańskich z tradycją góralską i wiarą chrześcijańską. Wiele z nich nie przetrwało do naszych czasów, stając się tylko świadectwem pewnej epoki. Oto kilka przykładów.

Tradycyjna obrzędowość tego tygodnia zaczyna się w Wielki Czwartek, gdyż to właśnie w tym dniu po raz ostatni odzywały się kościelne dzwony, aby zamilknąć aż do Wielkanocy. Ich dźwięk zastępowały drewniane kołatki, z którymi chłopcy biegali po całym mieście, aż do rana budząc nimi mieszkańców. Organizowano też specjalne obchody, w których uczestniczyli tylko mężczyźni, chodząc ze specjalnie zbudowanym drewnianym krzyżem przez Żywiec, Moszczanicę do Sporysza, śpiewając pieśni pasyjne. Gospodarze w  ten dzień szczepili swoje drzewka owocowe, w  przekonaniu, że lepiej obrodzą.

W Wielki Piątek występowała kumulacja ludowych obrzędów. Był on czasem wielkich porządków i sprzątania („żeby nie było w domu gowiedzi, żeby poszły z chałupy ze śmieciami śwaby, rusy, pchły, poscki"), a także różnych zakazów i nakazów. Nie można było na przykład uprawiać ziemi,  bo „bo Pon Jezus lezy martwy”, czy pożyczać czegokolwiek, by nie dopuścić "złych mocy". Masło znów zrobione w ten dzień miało ponoć szczególną moc uzdrawiania. Sadzono też drzewka owocowe, wieszając na nich wydmuszki, co gwarantować miało ich obfity zbiór, a gospodynie znów wyrzucały post z domu, którego symbolem był popiół rozsypany po polu. Gospodynie wyrzucały post z domu, jego symbolem był popiół rozsypany po polu.  Nieodłącznym elementem tego dnia do czasów II wojny światowej był zwyczaj kąpieli jeszcze przed świtem w potoku lub strumieniu, co miało zapewnić zdrowie i urodę.

Zwyczaj najbardziej kontrowersyjny, u wielu budzący negatywne uczucia i mający charakter nielicujący z wymową tego okresu, związany był z postacią Judasza, przybierając różną formę, a  był on schrystianizowaną formą topienia Marzanny, zainicjowaną w XVIII wieku. W niektórych rejonach robiono kukłę, właśnie zwaną Judaszem, na długim kiju i palono, bądź topiono ją w wodzie na znak końca zimy. Szczególną formę przybrał on w Żywcu, a odbywał się w Wielką Środę, gdzie po mszy porannej, z wieży kościelnej rzucano kukłę Judasza. Wleczono ją aż na most na Sole, gdzie wrzucano ją do wody i bito kamieniami. Wołano przy tym: „Judos, Judos, cego ządos, trzęsiesz się jak osika, cas ci już stąd uciekać”. W Moszczanicy znów zamiast kukły, goniono nielubianego sąsiada, który by nie oberwać musiał dobiec do granicy wsi, a w Gilowicach miały miejsce "judaszowe harce", gdzie wybrany ministrant, ubrany w czerwień i umazany sadzą był ścigany wokół kościoła.

Źródło: Mgr Ewa Góra, praca dyplomowa

 

Udostępnij Drukuj E-mail